Niszczejące pałace i miód na osłodę

Znowu zwiedzaliśmy znane nieznane… Czyli najbliższe noworudzkie, a właściwie nawet słupieckie, sąsiedztwo.  W poniedziałek (20 maja) 30 osobowa grupa słuchaczy NUTW i członków PTTK wyruszyła z samego rana do pobliskiego Gorzuchowa.

Zabytków do zwiedzania Gorzuchów co prawda nie posiada (może z wyjątkiem XIX wiecznej kolumny maryjnej z kartuszem herbowym na głowicy, zwieńczonej figurą Matki Boskiej z Dzieciątkiem oraz oszklonej kapliczki z figurą Matki Boskiej z tego samego okresu), ale jest tam bardzo prężnie działające… gospodarstwo pasieczne, założone w 1952 roku przez znakomitego pszczelarza Stanisława Odorczyka. Obecnie z dużym powodzeniem pszczołami zajmuje się zięć Pana Stanisława – Edward Szymczak z rodziną – żoną Jolantą i synem Sebastianem. I właśnie z pszczółkami i miodkiem spędziliśmy dwie nad wyraz przyjemne godziny. Najpierw, ubrani w ochronne kapelusze z wielką ciekawością zaglądaliśmy do ula, z którego Pan Edward wyciągał ramki z pracującymi tam pszczołami, osadzonymi na węzie kroplami miodu, czy zasklepionymi jeszcze w komórkach młodymi pszczołami. Widzieliśmy też dorodnego trutnia, któremu pracowite pszczółki podają jedzenie ( taki to ma dobrze – co prawda do czasu). Był też czas na opowieści o miodzie i jego własnościach leczniczych, o dobroczynnym działaniu pyłku pszczelego i propolisu. Przy okazji spróbowaliśmy pysznego miodu pitnego (trójniaka), jasnego miodu wielokwiatowego i ciemnego nektarowo – spadziowego. Gospodarze poczęstowali nas też orzeźwiającym napojem z miodu (oczywiście), cytryny i mięty i domowym, świeżutkim ciastem. Nie trzeba chyba dodawać, że miodowe zakupy udały się równie znakomicie. Nasze spotkanie „z pszczołami” uświetnił swoją obecnością Pan Zbigniew Hnatiuk, v-ce prezes Koła Pszczelarzy w Kłodzku. Tak więc w doskonałych humorach ( na bank, po degustacji trójniaka), udaliśmy się do następnego miejsca naszej wycieczki. Mijając po drodze wzgórze Grodziszcze – kiedyś widocznymi  z daleka  romantycznymi, dziewiętnastowiecznymi  sztucznymi ruinami, dojechaliśmy do pobliskiego Bożkowa – jednej z najstarszych osad na ziemi kłodzkiej. Pan Profesor Stefan Sztajerwald zrobił nam tę grzeczność i zgodził się być przewodnikiem po tej pięknie położonej miejscowości. Trzystuletni kościół św. Piotra i Pawła zachwycił nas (zapewne prawie wszystkich po raz kolejny) swoją nietypową amboną w kształcie łodzi ze św. Piotrem jako sternikiem. Zajrzeliśmy też do kaplicy kolatorskiej Antoniego Aleksandra von Magnisa, pierwszego właściciela ziemi bożkowskiej z rodu Magnisów, a także do mauzoleum Magnisów na zewnątrz kościoła. Razem z naszym przewodnikiem spacerkiem podeszliśmy pod przepiękny, zdrowy, olbrzymi dąb pamiętający zapewne czasy świetności bożkowskiego pałacu (a może i nieco wcześniejsze dzieje). Pałac obejrzeliśmy jedynie z zewnątrz ( bo na wejście do mocno zrujnowanego wnętrza pałacu nie zgodził się jego obecny właściciel – myślę, że ze względów bezpieczeństwa), słuchając jego historii i zapamiętując na zdjęciach piękną bryłę budowli. Na chwilę zabłądziliśmy do pobliskich Czerwieńczyc by zerknąć do rokokowego, pięknie odnowionego kościoła św. Bartłomieja i na moment  przystanąć przy XV – wiecznym pokutnym krzyżu na przykościelnym cmentarzu. Następny nasz przystanek to Święcko z zabytkowym ( XVIII wiek) kościółkiem św. Floriana. Równie zabytkowa i z rzadko spotykanym motywem węża pełznącego u stóp Jezusa ukrzyżowanego, jest grupa figuralna stojąca przed kościołem. Niewielki kościółek był początkowo kaplica cmentarną. O tym, że kiedyś wokół kościoła był cmentarz, świadczy już jedynie zachowany na jego tyłach zabytkowy (początek XIX wieku) metalowy krzyż nagrobny. W Święcku zachował się też XIX – wieczny budynek dworu ( obecnie budynek mieszkalny). Jadąc dalej w kierunku Kłodzka, zboczyliśmy do niedalekich Piszkowic. W bardzo zabytkowym kościele św. Jana przywitał nas ks. Jan, którego nie tak dawno spotykaliśmy w naszym słupieckim kościele. XIV – wieczna świątynia ( po trzech pożarach) mocno niegdyś zaniedbana odzyskuje powoli dawny blask (aktualnie właśnie trwają prace przy elewacji). Kościół ma bardzo ładną chrzcielnicę i bardzo rzadko spotykaną kaplicę dusz czyśćcowych z witrażem (oryginalnym) przedstawiającym powrót syna marnotrawnego, równie rzadko spotykanym jak wspomniana kaplica. Nieopodal kościoła zaczynają  już straszyć ruiny barokowego, piszkowickiego pałacu i żal patrzeć na resztki tarasowych ogrodów. Ciekawostką jest, że aż do wieku XIX istniało tu państwo Piszkowickie (obejmujące Piszkowice, Ruszowice, częściowo Ścinawkę Dolną, Suszynę, Studzienną i Kamienicę). A pałac niszczeje sobie od lat 90 – tych ubiegłego stulecia.

W Gołogłowach zachwycił nas malutki kościółek św. Antoniego z wizerunkami ewangelistów na ścianach i postacią św. Jana Nepomucena umieszczoną na balustradzie balkonu, a przy ołtarzu piękną figurą Matki Bożej. Tuż obok kościoła mieliśmy okazję obejrzeć jedną z najciekawszych zagród kmiecych na ziemi kłodzkiej, bowiem szczyt bramy wjazdowej zdobią trzy kamienne rzeźby. Porządnie już głodni i nieco zmęczeni dojechaliśmy do Złotego Pstrąga w Boguszynie. Tam czekał już na nas smaczny pstrąg z dodatkami. Przystawką do dania głównego był gulasz rybny (i owszem smakowity) – nowość, która ma na stałe zagościć w jadłospisie.

[Anna Szczepan (NUTW i PTTK)] (tytuł od redakcji)

REKLAMA:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Rozwiąż równanie: *Time limit exceeded. Please complete the captcha once again.