Ponad 120 osób wzięło udział w XXIV Ogólnopolskim Spływie Kajakowym „Nysa Kłodzka – 2016” im. Narcyza Bondyra. Spływ odbył się tradycyjnie w czasie pierwszego długiego weekendu wiosennego (30 kwietnia-2 maja) i był podzielony na trzy etapy. Trasa liczyła 52 km i prowadziła od Zabłocia w gm. Bystrzyca Kł. przez Kłodzko i Bardo do Topoli w gm. Kamieniec Ząbkowicki. Hasło spływu to: „Aktywnym być, to dłużej żyć”.
Głównym organizatorem spływu jest Klub Turystyki Kajakowej „Ptasi Uskok” z Wrocławia. W imprezie uczestniczą zarówno kluby kajakowe z różnych stron kraju, jak i kajakarze indywidualni. Baza spływu mieściła się w Bardzie, które uchodzi za nieformalną stolicę sudeckiej turystyki wodnej.
**
Przy okazji spływu, nasuwa się kilka spostrzeżeń dotyczących turystyki wodnej w naszym regionie.
Turystyka wodna jest ciągle marginalizowana na Ziemi Kłodzkiej. W tym roku na otwarciu spływu nie pojawił się nikt z władz samorządowych miast i gmin, przez które wiodła trasa rajdu. Działania (a raczej ich brak) samorządów miast i gmin położonych wzdłuż rzeki (zwłaszcza Bystrzycy Kłodzkiej oraz gminy i miasta Kłodzko) wskazują, że nie mają one żadnych pomysłów na uczynienie z rzeki atrakcji turystycznej. Walory turystyczne Nysy Kłodzkiej wykorzystywane są tylko na odcinku Ławica – Bardo w celach komercyjnych. Majowy spływ jest praktycznie jedyną okazją, żeby zobaczyć kajakarzy w Kłodzku i powyżej tego miasta. Poza tym, większa jest szansa spotkania dzika na drodze niż kajakarza na Nysie. Promocja walorów rzeki jest taka, że szerzej znany jest praktycznie tylko Przełom Bardzki. Kompletnym niewypałem okazało się otwarcie w maju ubiegłego roku szlaku kajakowego Międzylesie – Długopole Dolne. Nysa Kłodzka na tym odcinku jest, jak to określają wodniacy, kompletnie niespływalna. Są może tylko dwa-trzy odcinki po 100 metrów, gdzie kajak nie szoruje dnem po kamieniach. Poza tym, rzeka jest zbyt płytka a w wielu miejscach przeszkodą są zniszczenia jeszcze z powodzi w 1997 r. – resztki mostków, jakieś gruzy i kawałki betonów z dawnych umocnień brzegu, naniesione hałdy piachu i kamieni, itp.
Niestety, w dalszym ciągu poznawanie piękna naszego regionu z perspektywy rzeki wiąże się także z „podziwianiem” zdobiących jej brzegi przeróżnych śmieci. Wiosenne sprzątanie brzegów odbywa się tylko na odcinku Młynów – Bardo z inicjatywy firmy, która urządza tu komercyjne spływy. Im wyżej w górę rzeki, tym gorzej. W zaroślach na brzegach można dostrzec m.in. połamane wanny, obudowy od telewizorów, izolacje od lodówek, całą masę wiader, plastykowych i szklanych butelek, kawałki styropianu, worków i fragmentów ubrań zawieszonych od lat na krzakach i korzeniach drzew. Takie „atrakcje” nawet na miejscu startu – w Zabłociu. Świeżych śmieci jest trochę mniej, ale niektóre zalegają tu jeszcze od czasów pamiętnej powodzi 1997 roku.