Żmije i muflony w Górach Sowich

4 maja 2013 roku 14-osobowa grupa amatorów błocenia butów i stukania kijami w kamienie zebrała się pod noworudzkim MOK, aby wziąć udział w wyprawie w znane, ale nieznane zakątki Gór Sowich. Wycieczkę poprowadził kol. Czesław Dominas.

Rajd na Kalenicę rozpoczęliśmy na Przełęczy Woliborskiej (711), gdzie dowiózł nas lekko zdziwiony kierowca autokaru. No bo czego właściwie szuka grupa ludzi w środku lasu na błotnistym parkingu? „Przecież tu nic nie ma..?”. Otóż właśnie o to chodziło – o szukanie, czego nie zgubiliśmy. Choć na dobry początek kierownik zgubił początek właściwego szlaku. Niemniej jednak czujne oczy uczestników znalazły czerwony szlak, który próbował ukryć się przed nami w lesie. Wycieczka od początku była skazana na sukces, o czym zdawały się przypominać chmury, które coraz śmielej rozstępowały się nad nami ukazując piękne, błękitne niebo. Po wejściu na Kobylec (767) pogoda była już zupełnie jak z bajki. Nietrudny szlak stopniowo prowadził nas do Wigancickiej Polany (788), skąd roztaczały się przepiękne widoki na okoliczne wzniesienia. Pewnie można by zobaczyć więcej, ale zalegająca w dolinach mgła skutecznie broniła dostępu dla czujnego obiektywu fotografa. Zamiast pięknych krajobrazów były zatem piękne opowieści pana przewodnika, którym został kol. Czesław Dominas. Krótki postój na Wigancickiej Polanie pozwolił zebrać siły przed zdobyciem Popielaka (860), na którego prowadziła pięknie widoczna, choć dość stroma ścieżka. Nie bez zadyszki udało się wejść na szczyt, skąd szlak sprowadził nas do Bielawskiej Polany (803). Tu widać było rękę gospodarza – zobaczyliśmy inwestycję w postaci budowy trasy narciarskiej, prowadzonej śladem dawnej Drogi Huzarskiej. Na Bielawskiej Polanie dołączył szlak żółty z Nowej Rudy. Po wysłuchaniu ciekawej historii Drogi Huzarskiej i związków z twierdzą srebrnogórską rozpoczęliśmy powolną wspinaczkę ku skałce Żmij (887). Tu zostaliśmy zaskoczeni kolejny raz. Wystarczyło zejść kilkadziesiąt metrów od głównej ścieżki szlaków, aby zobaczyć słynne skałki oraz znaleźć punkt widokowy, z którego tym razem wszystko było widać jak na dłoni – zabudowania Jugowa, Nowej Rudy i okoliczne pasma górskie. Kolejne zaskoczenie to niezwykła (nieco autorska) legenda o zaklętej żmii i złotym kluczu w wykonaniu naszego przewodnika. Poruszeni legendą już w skupieniu (walcząc z wszechobecnymi mokradłami) wspięliśmy się na szczyt Kalenicy (964). Ze szczytu wieży można było zobaczyć nawet Świdnicę! Krótki postój w rezerwacie Bukowa Kalenica i w drogę – tym razem już konsekwentnie w dół. Najpierw wizyta na Dzikich Skałach, potem na Słonecznych Skałach i wreszcie ledwo zauważalne wzniesienie Słonecznej (949). Stamtąd dość stromo w dół ku Zimnej Polanie (879). A tam kolejna niespodzianka – wystarczy oddalić się od głównego szlaku w kierunku Bielawy) około 100 m aby zobaczyć Zimne Źródło. Podobno cały rok utrzymuje swoją temperaturę! Zimne Źródło daje początek Zimnego Potoku, jednego z dopływów Kamionki, płynącej przez Pieszyce.

Powrót na główny szlak i w dalszą drogę – najpierw na wzniesienie Rymarza (913), gdzie znajduje się górna stacja wyciągu orczykowego, potem stromo w dół ku Przełęczy Jugowskiej (801). Na samej przełęczy przewodnik opowiedział ciekawą historię Drogi Pocztowej, transportu węgla i wyjaśnił skąd wziął się tajemniczy krzyż na przełęczy. Z przełęczy leśną drogą zeszliśmy do schroniska „Zygmuntówka”, gdzie rozegrał się konkurs wiedzy o przebytym odcinku Gór Sowich (a może tak naprawdę – Gór Jelenich?). Z „Zygmuntówki” grupa zeszła tradycyjnym „białym szlakiem” do „Bukowej Chaty”. Tak, tak… białym… – u podnóża Rymarza wciąż zalegały płaty śniegu!

Potem już w dół, ulicą Małachowskiego w Jugowie. Po drodze kilka pasących się koni i stado… hm… kóz?

Pasące się w oddali muflony z godnością przyjęły fakt nazwania ich kozami.

Do górnego przystanku w Jugowie przybyliśmy precyzyjnie o zaplanowanej godzinie, skąd odebrał nas autokar.

Punktów GOT zdobyliśmy 15, ale można powiedzieć, że Góry Sowie zdobyły u nas tych punktów znacznie więcej. Z takich miejsc wraca się zawsze z pewnym niedosytem. Z niecierpliwością czekamy na kolejną wycieczkę z legendami pod kierunkiem kol. Dominasa.

[Tekst kol. Witek Telus, zdjęcia Edward Lada]

REKLAMA:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Rozwiąż równanie: *Time limit exceeded. Please complete the captcha once again.